Kino bokserskie to zatęchły niczym sportowa szatnia gatunek filmowy. Właściwie od lat, stoi w miejscu, powtarzając te same, dobrze znane chwyty i zabiegi. Fenomen tego kina polega chyba na tym, że publika może utożsamić się w bardzo prosty sposób z historią bohatera, który albo pnie się na szczyt wyboistą drogą, albo tak jak w przypadku filmu Do utraty sił, spada z piedestału w bardzo bolesny sposób i niczym Syzyf zaczyna toczyć ciężar swojej porażki. Czy Jake Gyllenhaal, którego mam za aktora wybitnego, wyszedł obronną ręką ze starcia z kinem pełnym klisz?
3 Komentarze
Podobno najlepsze są najprostsze rozwiązania, więc bilard wydaje się idealnym zajęciem jako forma spędzania wolnego czasu. Stół, bile, kije, dwóch graczy i można zaczynać. Oczywiście, jak każdy sport, bilard ma też bardziej zawodowe oblicze i takie, o którym wiedzą nieliczni. Właśnie o tej ostatniej grupie społecznej, szarych eminencjach i ich zacięciu do gry w bilard na pieniądze traktuje Bilardzista z Paulem Newmanem w roli tytułowej.
Życie wieczne – spełnione marzenie czy przekleństwo? Osobiście uważam, że raczej to drugie, ponieważ jeśli coś nie ma końca, jest pewnikiem, że w końcu się znudzi i straci sens. Wampiry to tragiczne postacie, dostojne dzieci nocy, dzielnie znoszące dziesiątki, setki lub tysiące lat wspomnień w swoich głowach. Tematyka wampiryzmu jest obecna w kinematografii właściwie od samego jej powstania, co świadczy o tym, że wampiryczne lobby jest silne i lubi bawić się w kotka i myszkę, ze swoimi śmiertelnymi siostrami i braćmi. Jednym z nowszych i ciekawiej zrealizowanych ukłuć w szyję ludzkości jest O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu.
Wokół tego filmu przez ostatnie miesiące panowała bardzo dziwna, niezdrowa atmosfera. Media jeszcze podczas produkcji Fantastycznej czwórki donosiły o problematycznym charakterze reżysera Josha Tranka, który podobno lubił nie przyjść na plan zdjęciowy, a często, gdy się pojawiał był pijany i/lub zachowywał się niestosownie. Takie, a nie inne podejście do pracy Tranka ma mieć uzasadnienie w problemach, jakie stwarzało mu studio 20th Century Fox – obcinanie budżetu o spore sumy już w trakcie produkcji, spór o obsadę, nadgorliwy nadzór nad scenariuszem i finałową wersją filmu zapewne nie pomogły tej produkcji. Dodatkowo wydawnictwo Marvel jakby na złość przestało wydawać komiksy o przygodach Mr. Fantastic, Human Torcha, Invisible Woman i The Thinga. Im bliżej premiery, tym bardziej sam Josh Trank zaczął odcinać się od swojego dzieła, które najwyraźniej uznał za zbyt odległe od swojej pierwotnej wizji. Specjalnie dla was, sprawdziłem, czy warto wybrać się do kina na to „niechciane dziecko”.
Tak, jak według przysłowia, nie powinno oceniać się książki po okładce, nie powinno też oceniać się filmu po jego kilku pierwszych minutach. Trzeba jednak przyznać, że niektóre filmowe openingi są małymi dziełami sztuki, które przykuwają uwagę, nawet jeśli cały film jest przeciętny. Przed wami dziesięć, subiektywnie najciekawszych filmowych otwarć. Zachęcam do dodawania swoich propozycji w komentarzach!
Szpiegowanie i ratowanie świata to bardzo wdzięczna tematyka dla kina. Z łatwością można w filmach z tego gatunku zawrzeć sceny pełne napięcia, które sprawią, że widz będzie siedzieć na krawędzi fotela lub spocą mu się dłonie. Scenerie można właściwie zmieniać co kilka scen, wystarczy jedynie solidne fabularne uzasadnienie. Dorzucając do tego masę gadżetów, broni i strzelanin przerywanych pościgami i wybuchami – otrzymujemy crème de la crème kina akcji, który nawet eksploatowany bardzo długo (vide Bond), po odpowiednich roszadach fabularnych i lekkich przeróbkach mających na celu „uwspółcześnienie” scenerii i bohaterów, można dążyć do formuły idealnej. Czy doskonalona od pięciu pełnometrażowych filmów, sekwencja wyczynów kaskaderskich Ethana Hunta, wzbija się na wyższy poziom w najnowszej odsłonie serii pt. Mission: Impossibe - Rogue Nation?
Przygoda z pisarstwem Chucka Palahniuka to bez wątpienia wielkie przeżycie. Jego proza jest żywa, kontrowersyjna, kreatywna i przerysowana, ale mająca silne korzenie w rzeczywistości, dziwniejszej przecież, niż cała reszta. Nie inaczej jest ze Snuff– autorowi Fight Club znów udała się trudna i niepopularna sztuka, wytwarzania w czytelniku obrzydzenia, oblewając go turpizmem do tego stopnia, że tej książki nie zechcesz trzymać przy łóżku po zaśnięciu.
Ogrom filmów o superbohaterach, które w ostatnich latach zostały zrealizowane może przytłoczyć, a końca raczej nie widać. Marvel Studion ma ambitne plany na ładnych kilka lat wprzód a DC tak właściwie dopiero zaczyna tworzyć swoje filmowe uniwersum. Najnowszym filmem jest Ant-Man, bohater raczej drugoplanowy, niejako zastępczy, stanowiący swego rodzaju zapchajdziurę w przerwie przed kolejną falą filmów Marvela. Po zdecydowanie słabej drugiej części Avengersów, do kina wybrałem się nastawiony na przyzwoite, jednak przeciętne widowisko.
Tikal na pierwszy rzut oka przeraża ilością elementów i długością instrukcji gry. I rzeczywiście, wgryzienie się w zasady na początku nas wystraszyło, na szczęście udało się przez nie przebrnąć i każdy kolejny ruch w grze nabierał sensu, a już po kilkunastu minutach każdy gracz zamienił się w wybornego stratega, zręcznie obliczającego kolejne punkty, które może zyskać.
Dobra historia to wypadowa wielu elementów, które w zależności od poziomu dopasowania sprawiają odbiorcy większą lub mniejszą satysfakcję z zapoznawania się z daną opowieścią. Ciekawie i pełnokrwiste postacie, nietuzinkowe lokacje, wciągająca fabuła z oryginalnymi dialogami czy w końcu sam klimat i zwrot(y) akcji. Czy da się opowiedzieć dobrą historię, jeśli jest krótka niczym punkowa piosenka?
|
Czarna dziurato blog o książkach, komiksach, filmach, muzyce i o wszystkim, co naszym zdaniem jest warte napisania. Archiwum bloga:
października 2016
Tagi:
Wszystkie
|