Przed rozpoczęciem czytania polecam włączyć TEN utwór pochodzący ze ścieżki dźwiękowej filmu..
Żądza władzy i trudny do zatrzymania pęd ku sile i potędze towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. William Shakespeare stworzył jedną z najbardziej znanych historii traktujących o tym i jednocześnie najdobitniej ukazujących ciemne strony poddania się ułudzie o politycznej potędze. Makbet to zapewne jedna z najczęściej adaptowanych sztuk teatralnych wszech czasów, nic więc dziwnego, że kolejne jej inkarnacje, czy to w teatrze, czy w kinie, zostają zaprezentowane kolejnym pokoleniom widzów z iście szaleńczą regularnością.
Przed rozpoczęciem czytania polecam włączyć TEN utwór pochodzący ze ścieżki dźwiękowej filmu..
0 Komentarze
Dzisiaj mija rok od rozpoczęcia działaności Czarnej Dziury i z tej okazji mamy dla Was konkurs z nagrodami! Po szczegóły zapraszam do rozwinięcia.
Nowa część przygód Jamesa Bonda jest jedną z najgorętszych filmowych premier tego roku. Spectre miało wszelki potencjał, aby być jedną z najlepszych części o przygodach agenta z licencją na zabijanie. Sam Mendes po nakręceniu bardzo udanego Skyfall podejmuję próbę przeskoczenia samego siebie, a robi to, kompletując bardzo interesującą obsadę – Monica Bellucci jako „dziewczyna gangstera”, Christoph Waltz w roli czarnego charakteru, Ralph Fiennes jako M i oczywiście Daniel Craig jak Bond.
We wstępie chciałbym uściślić jedną rzecz. Crimson Peak nie jest klasycznym horrorem, który nastawiony jest na straszenie widza w każdy możliwy sposób. Duchy są tutaj tylko dodatkiem do wizualnej uczty, jaką zaserwował nam Guillermo del Toro, reżyser tego widowiska. Uważam, że w sedno sprawy trafił Tom Hiddleston, jedna z gwiazd tej produkcji, określając ją mianem „gotyckiego romansu”. Duchy, jakkolwiek przerażające by nie były, to tylko drugi plan ten opowieści, pewna metafora.
Świat za południową granicą Stanów Zjednoczonych wydaje się jakąś bezprawną dżunglą, gdzie żyją same bestie, utrzymujące się z handlu narkotykami i kobietami. Ile jest w tym prawdy, nie wiem. Wiem jednak, że jako typowy odbiorca amerykańskiej popkultury jestem karmiona takimi obrazami bardzo regularnie, czy to w serialach, czy mocnych, sensacyjnych filmach. Do kanonu tychże obrazów ma wejść Sicario. Ale o co tak naprawdę chodzi tym razem?
Był rok 1999, miałem dwanaście lat i z początkiem nowego tysiąclecia świat miał się skończyć, ponieważ wszystkie komputery przestaną działać, z nieba spadną samoloty, nie będzie prądu, a głowice nuklearne będą padać z nieba niczym ciepły letni deszcz. Z racji mojego wieku i wybujałej wyobraźni, którą cechuje się czas lat nastoletnich, byłem bardzo podatny na te wszystkie czynniki i najwyraźniej pragnąłem jakiejś alternatywy dla przyszłości zdominowanej działaniem pluskwy milenijnej. Znalazłem ją w uniwersum stworzonym przez George'a Lucasa – po majowej premierze Mrocznego widma już nic nie było takie samo.
Wojna i miłość potrafią nieźle skomplikować życie, a połączenie tych dwóch zjawisk to doprawdy mieszanka wybuchowa. Casablanca stała się dla uchodźców starających się wydostać z ogarniętej chaosem Europy czyśćcem i ostatnim przystankiem w drodze do Ameryki. Problem w tym, że tak naprawdę tylko nieliczni dostąpią możliwości wydostania się z tego tymczasowego azylu. Główny bohater Casablanki, niejaki Rick, nie chce, lub nie może powrócić do swojego ojczystego kraju, jednak pogodził się już z tą myślą i postanowił zapuścić korzenie w miejscu, gdzie nadzieja umiera ostatnia.
Na Marsie jest woda, jest i Mark Watney, astronauta uznany za martwego, gdy podczas misji Ares III rozpętuje się ogromna burza. W wyniku wypadku wszelka komunikacja zostaje przerwana, a Mark zostaje sam jak palec na czerwonej planecie. Z ograniczonym zapasem jedzenia, tlenu i wody. Niewesoło, a będzie tylko gorzej.
Pierwsza część Więźnia labiryntu była dla mnie miłym zaskoczeniem z kilku powodów. Klimatyczny i tajemniczy labirynt, z którego teoretycznie nie da się uciec, zbiór kontrastujących ze sobą grup ludzi i osobowości, emocjonujące sceny akcji i niezłe efekty specjalne – to wszystko złożyło się dla mnie w film, który, choć skierowany do tej samej grupy odbiorców, co Igrzyska śmierci, był lepszy właściwie pod każdym względem. Ze znacznie mniejszym budżetem, bez gwiazd pokroju Jennifer Lawrence i rozdmuchanej kampanii reklamowej film okazał się sukcesem kasowym w takim stopniu, że kolejna część powstała w ekspresowym tempie. Czy wyszło to tej produkcji na dobre?
Kryptonim U.N.C.L.E. to klasyczny brytyjski serial szpiegowski, który był emitowany w latach 60-tych. Odgrzewanie starych kotletów, brak pomysłu na nowy film, rzucenie się na kasę? Gdyby reżyserem filmu był ktoś inny niż Guy Richie, można by się z tym zgodzić. Jednak w jego przypadku można być pewnym, że dostaniemy kawał solidnego kina szpiegowskiego, z bystrymi dialogami, genialnym humorem, świetnym montażem, muzyką i kostiumami.
Dobrze wiedzieć, że nawet małżeństwo z Madonną nie potrafiło złamać ducha Guya Richiego. |
Czarna dziurato blog o książkach, komiksach, filmach, muzyce i o wszystkim, co naszym zdaniem jest warte napisania. Archiwum bloga:
października 2016
Tagi:
Wszystkie
|