Więc co kryje w sobie las? Jego ścieżki rozbrzmiewają przede wszystkim wyśpiewanymi pragnieniami i niespełnionymi marzeniami bohaterów, poszczególnych opowieści, dla których spoiwem będzie piekarz(James Corden) i jego żona(Emily Blunt). Nieświadomi klątwy, przez którą nie mogą mieć dzieci, żyją skromnie ale szczęśliwie, wspólnie pracując w piekarni. Pewnego dnia odwiedza ich nieproszony gość- Wiedźma, która objaśnia, że jeśli para nie zdobędzie dla niej kilku przedmiotów, klątwa nigdy nie zostanie ściągnięta i żona piekarza nigdy nie zajdzie w upragnioną ciąże.
Zresztą, może gdyby film był umiejętniej zmontowany, jakaś rola wybiłaby się ponad morze przeciętności które zalewa las. Piosenki są dość nudne, zaaranżowane sztampowo a głosy niektórych śpiewających aktorów sprawiają wrażenie przesadnej obróbki dźwękowej. Najlepszym przykładem jest Chris Pine, którego głos brzmi zupełnie inaczej podczas kwestii mówionych i popisów wokalnych.
Nieco rozczarowująca jest tak mała rola Deppa, który wydawał się tutaj rozkładać skrzydła i odzyskiwać twarz po „Transcendencji”. Jednak zanim to zrobił, jego rola w „Tajemnicach lasu” dobiegła końca. Wilk przez niego grany miał potencjał, szkoda że tak szybko przestał się liczyć w opowieści piekarza i jego żony.
Jeśli chodzi o najlepszy występ, to uważam za niego wspólny występ Billy'ego Magnussena i Chrisa Pine'a czyli odpowiednio księcia Roszpunki i księcia Kopciuszka, w utworze o pasji, pożądaniu i miłości, na malowniczym wodospadzie.
Sama historia małżeństwa piekarzy została umiejętnie wpleciona w losy baśniowych postaci, często pojawia się poczucie humoru, które naprawdę bawi. Są to jednak nieliczne przebłyski, podczas przydługiego i nudnawego seansu. Zawodzi zwłaszcza druga część filmu, która nie ma już, aż tak baśniowej otoczki jak część pierwsza, gdzie bohaterowie przez większość czasu biegają bez większego celu i śpiewają w ciemnym lesie.
Szymon Szeliski