Mnóstwo jest przykładów aktorów, którym jedna rola przyniosła tak wielki rozgłos, że przez resztę życia nie robią w mniemaniu publiczności nic innego, jak wcielanie się z tę jedną, konkretną postać. Daniel Radcliffe zdecydowanie mógłby być jednym z takich aktorów. Biegałby z różdżką w okularach i pelerynce, wiódł dostatnie życie przy uwielbieniu milionów fanów i z milionami monet na koncie. Chwała mu jednak za to, że po zakończeniu przygody z Hogwartem obrał ciekawą i ambitną ścieżkę kariery. W Swiss Army Man wciela się z mówiące i pierdzące zwłoki. Bombarda Maxima?
Dla mnie osobiście jaskółką zwiastującą ciekawy kierunek, jaki obierze młody aktor były rewelacyjne Rogi. Po tym filmie, wiedziałem, że Daniel dopiero nas zaczaruje a to, co było do tej pory było świetną przygodą dało mu bardzo ważną i niesamowitą rzecz – niezależność artystyczną.
Głównym bohaterem Swiss Army Man jest Hank, rozbitek, który zdesperowany sytuacją w jakiej się znalazł postanawia zakończyć swój żywot, gdy nagle dzieje się coś nietypowego – na brzeg zostaje wyrzucone ciało mężczyzny. Tak zaczyna się jedna z najbardziej nietypowym znajomości w kinie.
Podczas seansu do głowy wpadła mi myśl, że Radcliffe gra tutaj o wiele ciekawszą wersję Wilsona, czyli piłki, z którą zaprzyjaźnił się bohater grany przez Toma Hanksa w Cast Away. Co prawda, gdyby ścisnąć Wilsona, też pewnie by pierdział, ale nie robiłby tego z taką gracją i dozą talentu jak zrobił to brytyjski aktor.
Główna oś filmu to relacja Hanka i Manny'ego. Pomyślisz sobie zapewne: jak można mieć relacje ze zwłokami? Ano można, gdy te zaczynają żyć, mówić i na nowo uczyć się świata. Zasadniczo zwłokie Manny'ego przestają być zwłokami, ale nadal nimi są. Nie są też zombie ani żadną formą demoniczną. To po prostu zwłoki, które ożyły, są głodne życia, miłości, a nawet miewają wzwód!
Podczas seansu do głowy wpadła mi myśl, że Radcliffe gra tutaj o wiele ciekawszą wersję Wilsona, czyli piłki, z którą zaprzyjaźnił się bohater grany przez Toma Hanksa w Cast Away. Co prawda, gdyby ścisnąć Wilsona, też pewnie by pierdział, ale nie robiłby tego z taką gracją i dozą talentu jak zrobił to brytyjski aktor.
Główna oś filmu to relacja Hanka i Manny'ego. Pomyślisz sobie zapewne: jak można mieć relacje ze zwłokami? Ano można, gdy te zaczynają żyć, mówić i na nowo uczyć się świata. Zasadniczo zwłokie Manny'ego przestają być zwłokami, ale nadal nimi są. Nie są też zombie ani żadną formą demoniczną. To po prostu zwłoki, które ożyły, są głodne życia, miłości, a nawet miewają wzwód!
Uważam, że Danielowi Radcliffowi należą się wielkie słowa uznania za dystans do siebie. Proszę sobie wyobrazić, że taką rolę przyjmuję jakiś polski aktor, zaraz po zakończeniu przygody z jakąś dochodową i ogólnie szanowaną (z najróżniejszych powodów) serią. Na przykład proszę sobie wyobrazić Piotra Adamczyka jako pierdzące zwłoki ze wzwodem zaraz po zagraniu papieża...
Z dotychczasowego opisu może wynikać, że Swiss Army Man to bezmózgi film dla dewiantów i dziwaków. Fakt, trzeba wykazać się minimalnym poziomem tolerancji, ale myślę, że fani kina tacy właśnie są. Gdy przejdzie się do porządku dziennego nad fabułą, czego tak naprawdę nie da się zrobić, ponieważ film co chwila zaskakuje widza, u samego źródła zostanie opowieść o przyjaźni, woli życia, walce o przetrwanie, rozterkach moralnych i miłości. Dość standardowe tematy i wartości zostały tutaj po prostu przekazane w ekstremalnie nietypowy sposób i to jest to, co czyni ten film niesamowitym.
Szczerze polecam przygodę z Człowiekiem Scyzorykiem, nieźle uśmiałem się oglądając jak Hank wykorzystuje Manny'ego na coraz to nowe kreatywne sposoby. Naprawdę warto!
Z dotychczasowego opisu może wynikać, że Swiss Army Man to bezmózgi film dla dewiantów i dziwaków. Fakt, trzeba wykazać się minimalnym poziomem tolerancji, ale myślę, że fani kina tacy właśnie są. Gdy przejdzie się do porządku dziennego nad fabułą, czego tak naprawdę nie da się zrobić, ponieważ film co chwila zaskakuje widza, u samego źródła zostanie opowieść o przyjaźni, woli życia, walce o przetrwanie, rozterkach moralnych i miłości. Dość standardowe tematy i wartości zostały tutaj po prostu przekazane w ekstremalnie nietypowy sposób i to jest to, co czyni ten film niesamowitym.
Szczerze polecam przygodę z Człowiekiem Scyzorykiem, nieźle uśmiałem się oglądając jak Hank wykorzystuje Manny'ego na coraz to nowe kreatywne sposoby. Naprawdę warto!
Szymon Szeliski