Co ludzie poczęliby bez kosmitów? Raczej niewiele. Gry wideo świeciłyby pustkami i nie byłoby do kogo strzelać, Ziemia byłaby najbezpieczniejszym miejscem we wszechświecie, zupełnie nie nękana kolejnymi inwazjami. Nie powstałby E.T., Alien czy Dystrykt 9. Byłoby po prostu nudno i szaro gdyby obcy nie istnieli, zwłaszcza tacy jak ci w najnowszej animacji studia DreamWorks pod tytułem Dom.
Boovowie to kosmiczna rasa która znacznie wyprzedza ludzkość pod względem technologicznym i poszukuje swojego miejsca w kosmosie. Charakteryzują się oni przeciętnością i brakiem głębszych więzi społecznych. Początek jest dosyć ciekawy, ponieważ możemy podziwiać chyba najlepiej zorganizowaną inwazję na naszą planetę w historii kina. I to w dodatku bez ofiar śmiertelnych! Wszystkie Boovy sprawiają wrażenie niezdar, jednak zdecydowanie największą niedojdą jest niejaki Och. W wyniku zbiegu okoliczności Och poznaję zagubioną dziewczynkę o imieniu Gratuity (dla przyjaciół Tip).
Trzeba przyznać iż od strony technicznej Dom wygląda niesamowicie – włosy Tip wyglądają jak prawdziwe a lewitująca nad Paryżem wieża Eiffla robi spore wrażenie. Pełno tutaj widowiskowych technologii zmieniających kolory stworków, które są pomysłowe i urozmaicają seans jakby starając się odciągnąć uwagę od rzeczy najważniejszej: humoru. Niestety nie uśmiałem się zbytnio podczas oglądania przygód Ocha i Tip, w sumie to wręcz przeciwnie, było mi bardzo często przykro. Wbrew kolorowej otoczce, Dom to bardzo smutna animacja w której znajdziemy zaskakujące połączenie kina drogi i twardego science fiction (odwieczni wrogowie Boovow są niemal żywcem wyjęci z filmu pokroju Star Trek).
Niezbyt dobrze wypadł niestety polski dubbing. Och jest na siłę słodki a jego sposób mówienia nie jest ani trochę zabawny, raczej drażniący. Ciekawe jak w oryginalnej wersji wypadła Rihanna i Jennifer Lopez. Dom w polskich kinach będzie pokazywany w 2D i 3D, ja byłem na pokazie bez okularów na nosie, czego trochę żałowałem bo film w wielu momentach wydawał się bardzo dobrze zrobiony pod kątem efektu głębi. Cóż, mówi się trudno i żyje dalej.
Kolejnym dowodem na to że Dom to nie bajka dla dzieci, jest dla mnie ścieżka dźwiękowa pełna Rihanny i podobnych muzycznie wykonawców. W pewnym momencie jako podkład do dynamicznej akcji na ekranie usłyszeć można ciężkie techno którego nie powstydziłby się topowe berlińskie meliny! Nie twierdzę, że to źle, jednak pamiętam że sam jako dziecko miałem dostęp do bardziej dziecięcej muzyki, typu Smerfne Hity a nie do ody do strzykawki. Dawno nie słyszałem tak niedopasowanej (jednak dobrej jako niezależny byt) ścieżki dźwiękowej.
Szymon Szeliski
Trzeba przyznać iż od strony technicznej Dom wygląda niesamowicie – włosy Tip wyglądają jak prawdziwe a lewitująca nad Paryżem wieża Eiffla robi spore wrażenie. Pełno tutaj widowiskowych technologii zmieniających kolory stworków, które są pomysłowe i urozmaicają seans jakby starając się odciągnąć uwagę od rzeczy najważniejszej: humoru. Niestety nie uśmiałem się zbytnio podczas oglądania przygód Ocha i Tip, w sumie to wręcz przeciwnie, było mi bardzo często przykro. Wbrew kolorowej otoczce, Dom to bardzo smutna animacja w której znajdziemy zaskakujące połączenie kina drogi i twardego science fiction (odwieczni wrogowie Boovow są niemal żywcem wyjęci z filmu pokroju Star Trek).
Niezbyt dobrze wypadł niestety polski dubbing. Och jest na siłę słodki a jego sposób mówienia nie jest ani trochę zabawny, raczej drażniący. Ciekawe jak w oryginalnej wersji wypadła Rihanna i Jennifer Lopez. Dom w polskich kinach będzie pokazywany w 2D i 3D, ja byłem na pokazie bez okularów na nosie, czego trochę żałowałem bo film w wielu momentach wydawał się bardzo dobrze zrobiony pod kątem efektu głębi. Cóż, mówi się trudno i żyje dalej.
Kolejnym dowodem na to że Dom to nie bajka dla dzieci, jest dla mnie ścieżka dźwiękowa pełna Rihanny i podobnych muzycznie wykonawców. W pewnym momencie jako podkład do dynamicznej akcji na ekranie usłyszeć można ciężkie techno którego nie powstydziłby się topowe berlińskie meliny! Nie twierdzę, że to źle, jednak pamiętam że sam jako dziecko miałem dostęp do bardziej dziecięcej muzyki, typu Smerfne Hity a nie do ody do strzykawki. Dawno nie słyszałem tak niedopasowanej (jednak dobrej jako niezależny byt) ścieżki dźwiękowej.
Szymon Szeliski