Zachęcony wysokim poziomem horroru Black Paradox autorstwa Junji Ito, sięgnąłem po jego inne dzieło pod tytułem Tomie. W założeniu jest to dwutomowe dzieło, recenzowany tom I ukazał się w Polsce w lutym tego roku, nakładem wydawnictwa J.P. Fantastica.
Tytułowa Tomie to niezwykle piękna i niebezpieczna dziewczyna, której prawie nikt nie potrafi się oprzeć. Onieśmiela mężczyzn i chłopców swoją pewnością siebie i urodą. Kryje w sobie jednak mroczną tajemnicę, która sprawia że każdy kto się w niej zadurzy, właściwie staje się jej niewolnikiem a później dopada go żądza mordu. Głównie skierowana przeciwko Tomie właśnie.
Na końcu pierwszego tomu Tomie, jej autor Junji Ito przyznaje iż od rozpoczęcia prac na historią demonicznej, odraczającej się piękności pracował niemal od ćwierćwiecza. To niestety widać, ponieważ pierwsze rozdziały różnią się znacząco pod względem kreski od reszty historii. Widać tutaj ewolucję twórcy, jednak nie jest to tak przyjemne do obserwacji jak chociażby w recenzowanych jakiś czas temu Time Killers. Dziwnie wygląda pierwszych kilkadziesiąt stron, na których rysunki wyglądają trochę jak słaby skan z dawnych zeszytów twórcy. Później jest już całe szczęście lepiej, jednak niesmak pozostaje.
Struktura historii Tomie jest dość ciekawie skonstruowana i nie dziwi objętość tomu (prawie 400 stron) i powstanie drugiego. Motyw kobiety modliszki ustawicznie mordowanej przez swoich kolejnych kochanków wymagał objętościowego rozmachu, ponieważ ciało Tomie po śmierci dzieli się na kolejne kreatury, które wędrują we wszystkie strony świata. Czasami poszczególne wątki łączą się ze sobą, tak że czytelnik może chronologicznie śledzić wycinek serii makabryczny czynów wybranków Tomie i jej samej.
Jak sprawdza się Tomie jako horror? Całkiem nieźle, chociaż w moim odczuciu nie zbliżył się nawet poziomem do Black Paradox. Wiadomo, jest tutaj kilka zaskakujących makabrą akcji, jak klasa która z nauczycielem na ciele rozczłonkowuje Tomie a później każdy zabiera ze sobą małą paczuszkę z jej częścią, aby się jej pozbyć. Ogólnie jednak Tomie jako postaci brakuje nieco charakteru, jest bezbarwną mimozą i liczę na mocne rozbudowanie jej postaci w kolejnym tomie.
Szymon Szeliski
Na końcu pierwszego tomu Tomie, jej autor Junji Ito przyznaje iż od rozpoczęcia prac na historią demonicznej, odraczającej się piękności pracował niemal od ćwierćwiecza. To niestety widać, ponieważ pierwsze rozdziały różnią się znacząco pod względem kreski od reszty historii. Widać tutaj ewolucję twórcy, jednak nie jest to tak przyjemne do obserwacji jak chociażby w recenzowanych jakiś czas temu Time Killers. Dziwnie wygląda pierwszych kilkadziesiąt stron, na których rysunki wyglądają trochę jak słaby skan z dawnych zeszytów twórcy. Później jest już całe szczęście lepiej, jednak niesmak pozostaje.
Struktura historii Tomie jest dość ciekawie skonstruowana i nie dziwi objętość tomu (prawie 400 stron) i powstanie drugiego. Motyw kobiety modliszki ustawicznie mordowanej przez swoich kolejnych kochanków wymagał objętościowego rozmachu, ponieważ ciało Tomie po śmierci dzieli się na kolejne kreatury, które wędrują we wszystkie strony świata. Czasami poszczególne wątki łączą się ze sobą, tak że czytelnik może chronologicznie śledzić wycinek serii makabryczny czynów wybranków Tomie i jej samej.
Jak sprawdza się Tomie jako horror? Całkiem nieźle, chociaż w moim odczuciu nie zbliżył się nawet poziomem do Black Paradox. Wiadomo, jest tutaj kilka zaskakujących makabrą akcji, jak klasa która z nauczycielem na ciele rozczłonkowuje Tomie a później każdy zabiera ze sobą małą paczuszkę z jej częścią, aby się jej pozbyć. Ogólnie jednak Tomie jako postaci brakuje nieco charakteru, jest bezbarwną mimozą i liczę na mocne rozbudowanie jej postaci w kolejnym tomie.
Szymon Szeliski