Problem z Szybkimi i wściekłymi 7 jest taki, że są zbyt szybcy. Lokacje zmieniają się tutaj jak w pokazie slajdów a kolejne wyczyny kaskaderskie żyją własnym życiem i często nie mają jakiegokolwiek osadzenia w rzeczywistości, co jest traktowaniem widza nieco z góry. Gra aktorska jest tak drewniana jak to tylko możliwe, jedynie The Rock trochę ratuje sytuację, ale co z tego skoro jest go tutaj jak na lekarstwo? Mimo iż jest to widowiskowy film akcji to trochę się dłuży, głównie przez sceny z Michelle Rodriguez która ma amnezję i na ekranie bardzo chce sobie przypomnieć coś ważnego. Co dalej? W następnej części będziemy patrzeć jak Dieslowi rosną włosy? Oby urosły szybko i wściekle.
Jak na blockbuster dziwią przeciętne efekty specjalne i kilka bardzo tandetnych momentów z przyspieszaniem akcji. Tak, jakby przewijało się film na podglądzie, iście kreskówkowy zabieg. Ścieżka dźwiękowa niestety nie porywa i poza arabskim motywem z trailera nie ma zbyt wiele więcej do zaoferowania. Boli też bardzo płytka postać Stathama, który po prostu pojawia się tu i ówdzie aby pomścić brata. Diesel i Statham w tej części bardzo często stają naprzeciwko siebie, jednak zamiast podziwu i zaskoczenia ich pojedynki budzą raczej uśmiech politowania.
Bardzo rozbawił mnie żart Vina Diesla o tym, że najnowsza część serii jest tak dobra iż powinna zgarnąć Oscara za najlepszy film. Śmierć Paula Walkera na pewno bardzo przysłużyła się marketingowi filmu, ale to już lekka przesada. Scena końcowa filmu będąca jednocześnie pożegnalną ze zmarłym aktorem i jego postacią, wypadła niestety bardzo tandetnie. Poziom żenady został przerośnięty chyba tylko niedorzecznością niektórych akcji w filmie.
Szymon Szeliski
Na koniec ciekawostka, Vin Diesel z włosami w filmie Uznajcie mnie za winnego: