Morze kiedyś było czymś tajemniczym i fascynującym ludzi. Było bezpośrednim źródłem zdobywania żywności, panoramą wielu długich podróży, a także sposobem na odkrywanie nowych lądów. Chociaż ten etap wydaje się już dawno zakończony, ponieważ na mapie świata nie ma już miejsca na białe plamy, morza i oceany nadal kryją przed nami swoje sekrety. Ich skala jest nieznana, jednak wydaje się, że ludzie nieco zapomnieli już o magii głębin i przypominają sobie o niej jedynie wtedy, gdy na jakąś plażę zostanie wyrzucone nieznane stworzenie, nowy lub bardzo rzadki i fascynujący gatunek, na chwilę skupiający naszą uwagę. Podobną siłę oddziaływania ma animacja Sekrety morza.
Losy pewnej skromnej rodziny, żyjącej na wyspie z latarnią morską, splatają się tutaj ze światem baśni i legend. Fantastyczne stworzenia tworzą alegorię relacji pomiędzy poszczególnymi członkami rodziny. Jest to bardzo wzruszająca i ciepła historia, która jest jednak naznaczona pewną dozą tragedii, dlatego nie jestem przekonany czy dzieci wyniosą z tej opowieści tyle zabawy ile dorośli wniosków. Rozstrzygnie to oczywiście indywidualna wrażliwość każdego z oglądających. Jedno jest jednak pewne: w czasach gdy triumf święci tak miałka bajka, jak disneyowska Kraina lodu, Sekrety morza zasługuje na o wiele więcej uwagi i poklasku.
Historia jest dość prosta i przypomina najlepsze, klasyczne bajki, takie jak ta o Jasiu i Małgosi. Ben i Sirsza to rodzeństwo, które niezbyt się dogaduje, dosłownie – dziewczynka nie potrafi mówić. Ben nie jest zbyt dobrym starszym bratem, traktuje siostrę jako zło konieczne, a ich ojciec Conor, jest zagubionym człowiekiem, który nie radzi sobie z dziećmi i własnym bólem. Sytuacji, mimo szczerych chęci, nie polepsza babcia, która jest bardzo zaborcza, wtrąca się w nie swoje sprawy i ma zupełnie inną wizję tego, jak powinno wyglądać życie dzieci Conora.
Wszystko zmienia się, gdy Sirsza odkrywa pozostawioną przez matkę muszlę i zaczyna na niej grać. Odkrywa wtedy zupełnie inny świat, który przyciąga ją, niczym światło przyciąga ćmę. Sirsza staje się mityczną selki, której nieocenioną rolą w magicznym świecie, jest śpiewanie pieśni morza. Ben wyrusza z nią w podróż, która zmieni ich relacje, a także przysporzy im sporo niesamowitych przygód i pozwoli spotkać niezwykłe stworzenia, o których istnieniu do tej pory słyszeli tylko z legend. Ich wiernym towarzyszem jest ich przesympatyczny i odważny pies o imieniu Ku.
Sekrety morza od strony technicznej czaruje i olśniewa. Takie animacje to w dzisiejszych czasach perełki, nad którymi pochylam się niemal z nabożeństwem. Opowiadana historia jest uniwersalna, jej przekaz jest nieskażony współczesnym brudem tego świata, a w dodatku kraina w której swoje przygody przeżywają Ben i Sirsza, jest niewymownie piękna. Rysunki sprawiają wrażenie żywych organicznych stworzeń, poruszających się w zgodzie z naturą. Kadry są jak zaczarowane ruchome obrazki, a niektóre ujęcia bardzo nietypowe, co dodaje oryginalności tej baśni. Ważną rolę odgrywa światło i cień, które nie tylko budują intrygujący klimat i podkreślają kluczową rolę poszczególnych postaci i przedmiotów, ale oddzielają od siebie dwa światy, niejako walczące ze sobą na ekranie. Podziwiając ten taniec mroku i jasności, można wpaść w wir wizualnych doznań, które są po prostu piękne. Czasami przypomina to patrzenie się na płatek śniegu pod mikroskopem, patrzenie się w gwiazdy w bezchmurną noc, lub podziwianie żarzących się kawałków drewna lub węgla. Obraz jest magnetyzujący i w dużej mierze, to przy jego użyciu opowiadana jest ta przypowieść.
Ciekawie potraktowano zasady przedstawiania perspektywy, która w pewnych momentach wydaje się być celowo zaburzona, głównie przy pokazywaniu przyziemnych elementach świata, takich jak agrestowe babeczki babci czy paczki z prezentami urodzinowymi.
Bardzo udanie wypada też ścieżka dźwiękowa, z zestawem bardzkich piosenek o morzu i nie tylko. Celtyckie wpływy w Sekrety morza wykraczają poza muzykę, jednak to w niej są najwyraźniejsze. Dźwięk morskich fal, mandoliny, skrzypek i fletu jest wszechobecny w przygodzie rodzeństwa i ich psa, tworząc wspaniałe tło dla ich poczynań. Żywe i niesamowite, z miejsca klasyczne, jednak nad wyraz współczesne. Fani folkowych klimatów będą usatysfakcjonowani.
Przywiązanie do szczegółów w tej animacji imponuje. Ręcznie rysowane tła i pięknie animowane postacie robią duże wrażenie. To jedna z tych bajek, która obejrzana w dzieciństwie będzie za tobą chodzić już do końca życia, a gdy o niej zapomnisz i przypadkowo trafisz na nią podczas dorosłego życia, będzie ci wstyd, ale jednocześnie wypełni cię niesamowite poczucie szczęścia, takie samo jak przy pierwszym obejrzeniu Sekrety morza.
Masz taką bajkę? Moją są Przygody dzielnego tostera i nie zamieniłbym jej na żadną inną. A jeśli jest tak, że na starość można wybrać sobie inną bajkę, wybieram przygodę Bena i Sirszy.
Szymon Szeliski
Historia jest dość prosta i przypomina najlepsze, klasyczne bajki, takie jak ta o Jasiu i Małgosi. Ben i Sirsza to rodzeństwo, które niezbyt się dogaduje, dosłownie – dziewczynka nie potrafi mówić. Ben nie jest zbyt dobrym starszym bratem, traktuje siostrę jako zło konieczne, a ich ojciec Conor, jest zagubionym człowiekiem, który nie radzi sobie z dziećmi i własnym bólem. Sytuacji, mimo szczerych chęci, nie polepsza babcia, która jest bardzo zaborcza, wtrąca się w nie swoje sprawy i ma zupełnie inną wizję tego, jak powinno wyglądać życie dzieci Conora.
Wszystko zmienia się, gdy Sirsza odkrywa pozostawioną przez matkę muszlę i zaczyna na niej grać. Odkrywa wtedy zupełnie inny świat, który przyciąga ją, niczym światło przyciąga ćmę. Sirsza staje się mityczną selki, której nieocenioną rolą w magicznym świecie, jest śpiewanie pieśni morza. Ben wyrusza z nią w podróż, która zmieni ich relacje, a także przysporzy im sporo niesamowitych przygód i pozwoli spotkać niezwykłe stworzenia, o których istnieniu do tej pory słyszeli tylko z legend. Ich wiernym towarzyszem jest ich przesympatyczny i odważny pies o imieniu Ku.
Sekrety morza od strony technicznej czaruje i olśniewa. Takie animacje to w dzisiejszych czasach perełki, nad którymi pochylam się niemal z nabożeństwem. Opowiadana historia jest uniwersalna, jej przekaz jest nieskażony współczesnym brudem tego świata, a w dodatku kraina w której swoje przygody przeżywają Ben i Sirsza, jest niewymownie piękna. Rysunki sprawiają wrażenie żywych organicznych stworzeń, poruszających się w zgodzie z naturą. Kadry są jak zaczarowane ruchome obrazki, a niektóre ujęcia bardzo nietypowe, co dodaje oryginalności tej baśni. Ważną rolę odgrywa światło i cień, które nie tylko budują intrygujący klimat i podkreślają kluczową rolę poszczególnych postaci i przedmiotów, ale oddzielają od siebie dwa światy, niejako walczące ze sobą na ekranie. Podziwiając ten taniec mroku i jasności, można wpaść w wir wizualnych doznań, które są po prostu piękne. Czasami przypomina to patrzenie się na płatek śniegu pod mikroskopem, patrzenie się w gwiazdy w bezchmurną noc, lub podziwianie żarzących się kawałków drewna lub węgla. Obraz jest magnetyzujący i w dużej mierze, to przy jego użyciu opowiadana jest ta przypowieść.
Ciekawie potraktowano zasady przedstawiania perspektywy, która w pewnych momentach wydaje się być celowo zaburzona, głównie przy pokazywaniu przyziemnych elementach świata, takich jak agrestowe babeczki babci czy paczki z prezentami urodzinowymi.
Bardzo udanie wypada też ścieżka dźwiękowa, z zestawem bardzkich piosenek o morzu i nie tylko. Celtyckie wpływy w Sekrety morza wykraczają poza muzykę, jednak to w niej są najwyraźniejsze. Dźwięk morskich fal, mandoliny, skrzypek i fletu jest wszechobecny w przygodzie rodzeństwa i ich psa, tworząc wspaniałe tło dla ich poczynań. Żywe i niesamowite, z miejsca klasyczne, jednak nad wyraz współczesne. Fani folkowych klimatów będą usatysfakcjonowani.
Przywiązanie do szczegółów w tej animacji imponuje. Ręcznie rysowane tła i pięknie animowane postacie robią duże wrażenie. To jedna z tych bajek, która obejrzana w dzieciństwie będzie za tobą chodzić już do końca życia, a gdy o niej zapomnisz i przypadkowo trafisz na nią podczas dorosłego życia, będzie ci wstyd, ale jednocześnie wypełni cię niesamowite poczucie szczęścia, takie samo jak przy pierwszym obejrzeniu Sekrety morza.
Masz taką bajkę? Moją są Przygody dzielnego tostera i nie zamieniłbym jej na żadną inną. A jeśli jest tak, że na starość można wybrać sobie inną bajkę, wybieram przygodę Bena i Sirszy.
Szymon Szeliski