Literatura odwołująca się do uzależnień ma długą i piękną historię i zapewne wielką przyszłość przed sobą. Do kanonu jakiś czas temu ze swoją debiutancką powieścią wdarł się niejaki Jeet Thayil, alkoholik i narkoman przez ponad dwie dekady. Chcecie wiedzieć, jaka jest kultura przyjmowania narkotyków w Indiach? Zapraszam do Narkopolis.
Akcja powieści umiejscowiona jest w Bombaju, mieście, w którym mieszka około 17 milionów ludzi. To o Nowym Jorku mówi się, że nigdy nie śpi, jednak wiadomo, że takich miast jest znacznie więcej i każde nie śpi w inny sposób. Nie będąc nigdy w Indiach a przeczytawszy Narkopolis z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Bombaj to intrygujące i trochę przerażające miejsce. Miejsce, w którym każdy znajdzie to, czego szuka, zwłaszcza jeśli szuka uniesień duchowych podlanych wszelakiej maści używkami.
Styl pisania Thayila jest żywy, jednak w jakiś pokrętny sposób odebrałem go też jako bardzo stonowany i neutralny. Narkopolis jest jednak książką tak żywą i szokującą, że czasami niektóre akapity czytałem po kilka razy, dla czystej zabawy chłonąc duszny klimat bombajskich ulic. Co czyni tę powieść tak niesamowicie wyrazistą? Tematyka, jaką podjął Jeet Thayil i zagubieni bohaterowie, którzy właściwie wszyscy bez wyjątku są gorącymi zwolennikami opium lub wszelkich podobnych środków.
Styl pisania Thayila jest żywy, jednak w jakiś pokrętny sposób odebrałem go też jako bardzo stonowany i neutralny. Narkopolis jest jednak książką tak żywą i szokującą, że czasami niektóre akapity czytałem po kilka razy, dla czystej zabawy chłonąc duszny klimat bombajskich ulic. Co czyni tę powieść tak niesamowicie wyrazistą? Tematyka, jaką podjął Jeet Thayil i zagubieni bohaterowie, którzy właściwie wszyscy bez wyjątku są gorącymi zwolennikami opium lub wszelkich podobnych środków.
Inicjacja czytelnika z ciemną stroną miasta to rzucenie go przez autora na głęboką wodę: zdanie otwierające Narkopolis zajmuje 8 stron! Później wcale nie jest lżej, bo cały czas obracamy się wśród postaci kryjących się za dymem opiumowej fajki, za własną seksualnością (główna bohaterka o imieniu Dimple to transseksualna prostytutka), pełno tutaj dilerów, gangsterów i różnego rodzaju odszczepieńców społeczeństwa. Granie na najwyższych kontrastach wychodzi autorowi znakomicie, jeśli lubisz ciężkie, kontrowersyjne tematy to poczujesz się jak w domu.
Wielowymiarowość bohaterów ukazana jest przez wiele aspektów ich osobowości, takich jak ich seksualność, nałogi, pociąg do władzy i pieniędzy czy religię. W takim natłoku czynników wewnętrznych i zewnętrznych, o cud zakrawa to, że autorowi udało się w Narkopolis zachować duchowość Indii. Znajduje się ona jednak na dość odległym planie, jednak dla czytelnika spoza Bombaju, któremu uda się przebrnąć przez opary narkotyków palonych w kolejnych księgach, jasne będzie, że gdzieś w tym szaleństwie znajduje się metoda i nawet z tak mrocznej i nieprzyjemnej historii płyną uniwersalne wnioski i przemyślenia.
Wiele zdań zostało poświęconych też śmierci, o którą bohaterowie właściwie nieustannie się ocierają, czy to korzystając z uciech khany (lokalu przeznaczonego do palenia opium) czy wchodząc ze swoją wiarą w nieodpowiednią uliczkę (konflikt religijny hindusów i muzułmanów także jest tutaj delikatnie naszkicowany). Spore wrażenie zrobił na mnie opis jednej z wizji, jaką miała bodajże Dimple po zażyciu narkotyków: spotkała ona staruszka, któremu nie dotrzymała obietnicy. Całość to oniryzm w najczystszej postaci.
Wielowymiarowość bohaterów ukazana jest przez wiele aspektów ich osobowości, takich jak ich seksualność, nałogi, pociąg do władzy i pieniędzy czy religię. W takim natłoku czynników wewnętrznych i zewnętrznych, o cud zakrawa to, że autorowi udało się w Narkopolis zachować duchowość Indii. Znajduje się ona jednak na dość odległym planie, jednak dla czytelnika spoza Bombaju, któremu uda się przebrnąć przez opary narkotyków palonych w kolejnych księgach, jasne będzie, że gdzieś w tym szaleństwie znajduje się metoda i nawet z tak mrocznej i nieprzyjemnej historii płyną uniwersalne wnioski i przemyślenia.
Wiele zdań zostało poświęconych też śmierci, o którą bohaterowie właściwie nieustannie się ocierają, czy to korzystając z uciech khany (lokalu przeznaczonego do palenia opium) czy wchodząc ze swoją wiarą w nieodpowiednią uliczkę (konflikt religijny hindusów i muzułmanów także jest tutaj delikatnie naszkicowany). Spore wrażenie zrobił na mnie opis jednej z wizji, jaką miała bodajże Dimple po zażyciu narkotyków: spotkała ona staruszka, któremu nie dotrzymała obietnicy. Całość to oniryzm w najczystszej postaci.
Szymon Szeliski