Historia Avy jest tak wiarygodnie opowiedziana, jeśli oczywiście nie masz alergii na kino science fiction, że nie zdziwiłbym się specjalnie gdyby gdzieś właśnie coś podobnego miało miejsce. Nathan to genialny programista, inżynier i głowa jakiejś przepotężnej komputerowej korporacji. Dzieło jego życia to sztuczna inteligencja umieszczona w humanoidalnym ciele. Wymaga ono jednak przeprowadzenia ostatecznego testu, w którym weźmie udział Caleb, trybik w firmie Nathana o równie nieprzeciętnym umyśle co swój szef. Na razie brzmi to mało interesująco- dwóch informatyków w domku w górach, co w tym ciekawego, racja? Gdy do tego równania dodamy Avę, zmieni się wszystko.
Klimat tego filmu można kroić na bieżąco podczas seansu i nakarmić nim do syta wszystkich na sali kinowej. Futurystyczny wygląd Avy świetnie współgra ze skacowanym ciałem Nathana i prężącym się umysłem Caleba. Zdjęcia również dają radę, Norwegia to piękny kraj. Thriller jaki fundują nam twórcy jest niesamowity, co chwilę musiałem zmieniać koncepcję tego w którą stronę potoczy się akcja. A i tak końcówka mnie zaskoczyła, za co należą się brawa dla Garlanda za zręczną intrygę godną... człowieka.
Efekty specjalne, zdjęcia, scenografia(!), dialogi, gra aktorska i klimat to zdecydowanie największe zalety Ex Machiny. Co nie zagrało? W sumie niewiele, możliwe że czepiam się na siłę ale uważam że było kilka dłużyzn, których dałoby się uniknąć. Poza tym męczyło mnie jeszcze zniecierpliwienie, po odkryciu rozwiązania danego wątku i wyczekiwanie następnej „ścieżki” którą jako widz mógłbym podążać. To oczywiście tylko subiektywne odczucie fana robotów.
R2D2 i C3PO podobno powiedzieli o tym filmie że „01101010 01100101 01110011 01110100 00100000 01101100 01100101 01110000 01110011 01111010 01111001 00100000 01101111 01100100 00100000 01100111 01110111 01101001 01100101 01111010 01100100 01101110 01111001 01100011 01101000 00100000 01110111 01101111 01101010 01100101 01101110”. Myślę, że to najlepsza rekomendacja.