Tomek to prosty chłopak z prowincji, jeżdżący drezyną zamiast samochodem ale mającym swoje marzenia i ambicje. Chcąc jak najszybciej wyrwać się ze stagnacji, która bardzo mu dokucza, postanawia założyć zespół. Początki nie są jednak łatwe, samo przekonanie kompozytora „Rudego”(Piotr Głowacki), na początku wydaje się nierealne, ale udaje się. Gdy chłopaki już uformowali zespół ich kreatywność w drodze na szczyt nie zna granic. Tomek sprzedaje drezynę, kupuje sprzęt grający i błyskawicznie powstaje muzyka, która ma przynieść im sławę i pieniądze, a także spełnić ich ambicje.
Mimo iż stylistyka disco polo jest tutaj wszechobecna, to nie razi i jest dawkowana rozsądnie. Film pozytywnie zaskakuje swoją prostolinijnością, poczuciem humoru i dystansem, stojąc w opozycji do nadętych i reklamujących się jako „dzieła dekady” polskich filmów. Byłem też naprawdę zaskoczony jakością efektów specjalnych w scenie kręcenia teledysku- może nie jest to poziom Hollywood, ale warto odnotować, że coś się w końcu ruszyło w temacie w naszym kraju.
Tempo akcji jest szybkie niczym nuta dobrego discopolowego utworu. Gra aktorska, charakteryzacja i scenografia to kicz w najczystszej postaci, ale tak przedstawiony że nawet ja jako osoba mająca awersję do muzyki disco polo, dobrze bawiłem się razem z postaciami na ekranie. To dla mnie niemal niewiarygodne, że jednak w Polsce da się nakręcić film, w którym panuje tak wyluzowana atmosfera że ogląda się go z przyjemnością.
„Disco polo” zawiera kilka inspiracji kinem zachodnim, znajdziemy tutaj odniesienia do m.in. „Funny games” i „Titanica”, ale uważam że te elementy wypadły akurat dość słabo. Niemniej jednak całość naprawdę warto zobaczyć, oprócz świetnej(czy ja właśnie napisałem że disc polo jest świetne?) ścieżki dźwiękowej są tutaj świetne zdjęcia krajobrazów z prowincji na której mieszka Tomek. Jesteś szalona polska kinematografio.
Na deser najbardziej obciachowy kawałek disco polo jaki znam, jeśli masz coś co go przebija, czekam na linki w komentarzach: