We wstępie chciałbym uściślić jedną rzecz. Crimson Peak nie jest klasycznym horrorem, który nastawiony jest na straszenie widza w każdy możliwy sposób. Duchy są tutaj tylko dodatkiem do wizualnej uczty, jaką zaserwował nam Guillermo del Toro, reżyser tego widowiska. Uważam, że w sedno sprawy trafił Tom Hiddleston, jedna z gwiazd tej produkcji, określając ją mianem „gotyckiego romansu”. Duchy, jakkolwiek przerażające by nie były, to tylko drugi plan ten opowieści, pewna metafora.
Jako całość, połączenie elementów horroru, thrillera, romansu i filmu kostiumowego wypada dobrze, chociaż nie wszystkie elementy trzymają równie wysoki poziom, co chociażby kostiumy i scenografia.
Fabuła skupia się wokół początkującej pisarki, zafascynowanej twórczością Mary Shelley. Zagrana przez Mię Wasikowską Edith, to młoda dziewczyna, pełna ideałów i marzeń o wielkiej miłości. Nic dziwnego więc, gdy w jej życiu zjawia się charyzmatyczny Thomas (w tej roli Tom Hiddleston właśnie), jej świat wywraca się do góry nogami. Nic nie jest jednak w życiu tak proste, zwłaszcza gdy ma się kochającego, ale zaborczego ojca tak jak Edith. Panu Cushingowi coś nie pasuje w tajemniczym Thomasie i jego siostrze, dlatego zleca ich „prześwietlić” prywatnemu detektywowi.
Historia Crimson Peak jest dobrze skonstruowana i logicznie poprawna, potrafi być z rzadka wciągająca, jednak brakuje jej tego czegoś, co wyróżniałoby ją na tle wielu innych. W moim odczuciu trochę zbyt dużo było grania na kontrastach przy kreowaniu postaci, przez co od razu wiadomo kto jest kim i w jakim kierunku zmierzy akcja.
To, co najbardziej mi się podobało podczas seansu, to kostiumy, charakteryzacja i scenografia. Fani gotyckich klimatów będą wniebowzięci (wpiekłowzięci?), ponieważ od strony wizualnej film Guillermo del Toro zachwyca od pierwszej do ostatniej minuty (nawet napisy końcowe to coś wspaniałego). Falbanki, stare meble, blade twarze (i pośladki Hiddlestone'a) robią robotę i tworzą świetny klimat, z którym współgra świetna ścieżka dźwiękowa.
Obsada, jaką udało się zebrać twórcom na planie Crimson Peak jest bardzo zręcznym miksem niewinności i mroku. W praniu sprawdziło się to idealnie. Aktorzy zagrali wszystko tak jak zagrane być powinno i po prostu przyjemnie się patrzyło na ich pracę. Najsłabszym ogniwem całej układanki, jeśli musiałbym takowy wskazać, byłby znany z seriali Synowie Anarchii Charlie Hunnam. Moje takie, a nie inne odczucia co do jego roli mogą jednak wynikać z charakteru postaci, jaką grał – opiekuńczy mąż stanu, którego prawość i dobroć oświecają wszystkich dookoła, a nawet pomimo tego, główna bohaterka nie raczy obdarzyć go głębszym uczuciem.
Podsumowując, jeśli masz ochotę na romans kostiumowy z elementami horroru, niebędący nim de facto, ten film jest dla Ciebie. Jeśli oczekujesz nieustannej nawałnicy duchów i paranormalnych zdarzeń jak przesuwane krzesła, które mają sprawić, że będziesz obgryzać paznokcie ze strachu przez cały seans – odpuść, prawdopodobnie lepiej wybrać się w tym wypadku na nową część Paranormal Avtivity.
Obsada, jaką udało się zebrać twórcom na planie Crimson Peak jest bardzo zręcznym miksem niewinności i mroku. W praniu sprawdziło się to idealnie. Aktorzy zagrali wszystko tak jak zagrane być powinno i po prostu przyjemnie się patrzyło na ich pracę. Najsłabszym ogniwem całej układanki, jeśli musiałbym takowy wskazać, byłby znany z seriali Synowie Anarchii Charlie Hunnam. Moje takie, a nie inne odczucia co do jego roli mogą jednak wynikać z charakteru postaci, jaką grał – opiekuńczy mąż stanu, którego prawość i dobroć oświecają wszystkich dookoła, a nawet pomimo tego, główna bohaterka nie raczy obdarzyć go głębszym uczuciem.
Podsumowując, jeśli masz ochotę na romans kostiumowy z elementami horroru, niebędący nim de facto, ten film jest dla Ciebie. Jeśli oczekujesz nieustannej nawałnicy duchów i paranormalnych zdarzeń jak przesuwane krzesła, które mają sprawić, że będziesz obgryzać paznokcie ze strachu przez cały seans – odpuść, prawdopodobnie lepiej wybrać się w tym wypadku na nową część Paranormal Avtivity.
Szymon Szeliski