Riggan Thomson to aktor z latami doświadczenia, którego gwiazda zdecydowanie już przygasła. Dawno temu wcielił się w postać kultowego do dziś Birdmana i za nic świat nie potrafił przez te wszystkie lata dostrzec w nim nic więcej, niż faceta z supermocami w kostiumie ptaka. Dość frustrujące i niezbyt przyjemne. Riggan jednak, grany przez Michaela Keatona, nie poddaje się i walczy o drugie otwarcie, chce wystawić swoją sztukę na Broadwayu. Wydawałoby się na pierwszy rzut oka, że jeśli cyrk jest jego, małpy też, co może pójść nie tak? Okazuje się, że całkiem sporo.
I o tym właśnie jest dla mnie „Birdman”, o walce z całym światem o siebie i to kim chcemy być i kim chcemy się stać. Trzeba przyznać że Riggan Thomson to twardy gość, który chce postawić na swoim niemal za wszelką scenę. Skutkiem takiej postawy jest życie w wiecznym stresie, właściwie na krawędzi załamania nerwowego. Nie pomaga na pewno fakt, że jednemu z głównych aktorów niedługo przed premierą spadający reflektor rozbija głowę, a córka Sam(w tej roli Emma Stone i jej mangowe oczy) ma swojego ojca za niepotrzebnego nieudacznika.
I o tym właśnie jest dla mnie „Birdman”, o walce z całym światem o siebie i to kim chcemy być i kim chcemy się stać. Trzeba przyznać że Riggan Thomson to twardy gość, który chce postawić na swoim niemal za wszelką scenę. Skutkiem takiej postawy jest życie w wiecznym stresie, właściwie na krawędzi załamania nerwowego. Nie pomaga na pewno fakt, że jednemu z głównych aktorów niedługo przed premierą spadający reflektor rozbija głowę, a córka Sam(w tej roli Emma Stone i jej mangowe oczy) ma swojego ojca za niepotrzebnego nieudacznika.
„Birdman” jest dla mnie świeżym podejściem do robienia filmów. Całość została tak zmontowana, że ma się wrażenie jakby wszystkie sceny zostały nakręcone jednym ujęciem, co jest rewelacyjnym zabiegiem. Daje to małą namiastkę presji, jaką musi czuć Riggan przed premierą, mając na uwadze całą masę zależności z którymi wiąże się jego być albo nie być. Dzięki temu, akcja ma stałe, pulsujące tempo i właściwie nie zwalnia przez cały seans. Można dostać zawrotów głowy od samego patrzenia, z czym musi zmagać się Birdman. Wolę nie wiedzieć jakby to było znaleźć się w jego skórze.
Motywem, który bardzo przydał mi do gustu jest rozszczepienie osobowości Thomsona na 'jego teraźniejszego' i 'Birdmana'. Walka wewnętrzna pomiędzy tymi dwoma zapewnia więcej emocji niż jakakolwiek walka superbohatera ze złoczyńcą. Jest tak z dwóch powodów: Keaton, przyjmując rolę Thomsona przebił wielki nadęty balon z logiem Batmana, który ciągnął za sobą od ponad dwóch dekad. Drugi powód jest jeszcze lepszy: Riggan jest tak przywiązany do Birdmana i tak bardzo zdaje sobie z tego sprawę, że używa jego mocy w realnym życiu. Schizofrenia na pełnych obrotach i autodestrukcyjny taniec ze swoim alter ego to wspaniała pożywka dla publiki, zwłaszcza w wydaniu Michaela Keatona, który zagrał swoją rolę celująco.
Motywem, który bardzo przydał mi do gustu jest rozszczepienie osobowości Thomsona na 'jego teraźniejszego' i 'Birdmana'. Walka wewnętrzna pomiędzy tymi dwoma zapewnia więcej emocji niż jakakolwiek walka superbohatera ze złoczyńcą. Jest tak z dwóch powodów: Keaton, przyjmując rolę Thomsona przebił wielki nadęty balon z logiem Batmana, który ciągnął za sobą od ponad dwóch dekad. Drugi powód jest jeszcze lepszy: Riggan jest tak przywiązany do Birdmana i tak bardzo zdaje sobie z tego sprawę, że używa jego mocy w realnym życiu. Schizofrenia na pełnych obrotach i autodestrukcyjny taniec ze swoim alter ego to wspaniała pożywka dla publiki, zwłaszcza w wydaniu Michaela Keatona, który zagrał swoją rolę celująco.
Pod kątem gry aktorskiej „Birdman” nie ma słabych punktów, ma ewentualnie jaśniejsze, ale cała obsada spisała się niesamowicie. Nawet Zack Galifianakis jest świetny w roli agenta i przyjaciela Riggana! Kto by pomyślał, że ten człowiek potrafi zagrać poważną rolę. Krzepiący jest fakt, że wszyscy tak wspaniale zagrali. Jednak szczególne wyrazy podziwu kieruję do Edwarda Nortona, grającego Mike'a- zastępcę aktora którego znokautował reflektor. To czego ten człowiek dokonał jest niesamowite, jego kreacja zachwyciła mnie najbardziej z całego filmu i szczerze współczuję jury Oscarów konieczności wyboru przyznania statuetki za drugoplanową rolę męską Nortonowi albo J.K.Simmonsowi. Inni kandydaci się nie liczą.
Muzyka dobrze podkreśla to co się dzieje na ekranie, obrazując głównie zamęt jaki panuje na deskach teatru, gdzie Riggan próbuje wystawić swoją sztukę. Nieregularne, jazzowe dźwięki perkusji kojarzą się z „Whiplash” co jest bardzo pozytywne. Widać perkusja i perkusiści po dekadach spędzonych w cieniu wokalistów i gitarzystów zaczynają grać pierwsze skrzypce.
„Birdmana” rozlicza niektóre z głównych grzechów Hollywood, jak również pokazuje, że świat w którym obecnie żyjemy stał się niczym innym jak krzywym zwierciadłem tego co było kiedyś, a większość wartości została wywrócona do góry nogami. Nie trzeba mieć talentu, liczy się przecież to ile osób followuje twojego Twittera, racja?
Nakręcony z dystansem, kilkoma odpowiednio wbitymi szpilkami, świetnym poczuciem humoru, jeszcze lepszą grą aktorską i nie dający jasnej recepty na sukces. Czy możliwe, że film wyreżyserowany przez Alejandro Gonzalesa Inarritu to dzieło kompletne?
Szymon Szeliski
Muzyka dobrze podkreśla to co się dzieje na ekranie, obrazując głównie zamęt jaki panuje na deskach teatru, gdzie Riggan próbuje wystawić swoją sztukę. Nieregularne, jazzowe dźwięki perkusji kojarzą się z „Whiplash” co jest bardzo pozytywne. Widać perkusja i perkusiści po dekadach spędzonych w cieniu wokalistów i gitarzystów zaczynają grać pierwsze skrzypce.
„Birdmana” rozlicza niektóre z głównych grzechów Hollywood, jak również pokazuje, że świat w którym obecnie żyjemy stał się niczym innym jak krzywym zwierciadłem tego co było kiedyś, a większość wartości została wywrócona do góry nogami. Nie trzeba mieć talentu, liczy się przecież to ile osób followuje twojego Twittera, racja?
Nakręcony z dystansem, kilkoma odpowiednio wbitymi szpilkami, świetnym poczuciem humoru, jeszcze lepszą grą aktorską i nie dający jasnej recepty na sukces. Czy możliwe, że film wyreżyserowany przez Alejandro Gonzalesa Inarritu to dzieło kompletne?
Szymon Szeliski