Monotonia potrafi zabijać, zwłaszcza jeśli jesteś owcą i plan każdego kolejnego dnia wygląda niepokojąco podobnie do poprzedniego. Shaun, po pewnym czasie ma tego dość, w związku z czym przygotowuje niewinny plan przejęcia gospodarstwa swojego gospodarza. Jeden dzień nicnierobienia, jeden dzień z filiżanką kawy przed telewizorem zamiast wypasania się na polu, czy to tak zbyt wiele aby prosić?
Dzień wolny Shauna niestety nie idzie do końca tak jak powinien i w wyniku niezwykłego i zabawnego(a przede wszystkim niezwykle zabawnego) zbiegu okoliczności jego właściciel trafia do Wielkiego Miasta i traci pamięć. Shaun postanawia wyruszyć mu na ratunek, co powoduje falę kolejnych przezabawnych i zadziwiających wydarzeń. Na pomoc rusza mu reszta stada i pies, który na farmie odgrywał rolę strażnika.
Kinowe przygody baranka Shauna to świetne kino familijne, na którym dzieci i dorośli będą się świetnie bawić. Od strony wizualnej pełnometrażowy film o zaradnym, niepisanym przywódcy stada, jest po prostu ujmujący. Modele owiec, makiety wsi i miasta tworzą głębie, która na pewno straciłaby dużo ze swojego uroku gdyby była stworzona tylko przy użyciu efektów komputerowych.
Twórcy „Wallace'a i Gromita”, to klasa sama w sobie. Wydawałoby się że potrafią z łatwością stworzyć żyjący, wdzięczny i uroczy świat, w którym widz zatapia się właściwie bezgranicznie na czas seansu. Dokładając świetne poczucie humoru, z często pokręconą fabułą, pełną zaskakujących akcji, pomysłowych rozwiązań i świetnej od strony technicznej animacji, otrzymujemy wysokiej klasy ponadczasową animację. Warto obejrzeć i polecić innym, aby ta spychana przez komputery na margines sztuka nie zginęła.
Szymon Szeliski
Kinowe przygody baranka Shauna to świetne kino familijne, na którym dzieci i dorośli będą się świetnie bawić. Od strony wizualnej pełnometrażowy film o zaradnym, niepisanym przywódcy stada, jest po prostu ujmujący. Modele owiec, makiety wsi i miasta tworzą głębie, która na pewno straciłaby dużo ze swojego uroku gdyby była stworzona tylko przy użyciu efektów komputerowych.
Twórcy „Wallace'a i Gromita”, to klasa sama w sobie. Wydawałoby się że potrafią z łatwością stworzyć żyjący, wdzięczny i uroczy świat, w którym widz zatapia się właściwie bezgranicznie na czas seansu. Dokładając świetne poczucie humoru, z często pokręconą fabułą, pełną zaskakujących akcji, pomysłowych rozwiązań i świetnej od strony technicznej animacji, otrzymujemy wysokiej klasy ponadczasową animację. Warto obejrzeć i polecić innym, aby ta spychana przez komputery na margines sztuka nie zginęła.
Szymon Szeliski