Podobno wojna się nie zmienia, jednak narzędzia do jej prowadzenia – jak najbardziej. Kiedyś były konie i szable, dzisiaj armie dysponują dronami i kamuflażem termicznym. Japonia, jako jeden z najbardziej technologicznie rozwiniętych narodów, ma na sobie skupione oczy świata, który bardzo mocno liczy, że w wypadku jakiegoś większego konfliktu, Azjaci wystawią do walki wielkie roboty. Zbroje, które grają pierwsze skrzypce w All you need is kill nie należą do ogromnych, ale na polu bitwy są niezastąpionym i śmiercionośnym narzędziem w walce z mimikami – dziwnymi potworami atakującymi Ziemię.
Fabularnie manga Hiroshiego Sakurazaki na pierwszy rzut oka trąci banałem o kolejnej inwazji (prawdopodobnie) kosmitów, którzy bez podania powodu postanowili zniszczyć ludzką rasę. Ludzie w obliczu tego zagrożenia zjednoczyli siły i mozolnie odpierają ataki mające miejsce na całej planecie. Głównym bohaterem pierwszego tomu All you need is kill jest żołnierz żółtodziób, niejaki Keiji Kiriya. Akcja zawiązuje się w przededniu pierwszej bitwy, w jakiej Keiji ma uczestniczyć.
All you need is kill od strony strukturalnej jest motywem dnia świstaka połączonym z inwazją w stylu Neon Genesis Evangelion, tyle że w regularnej armii i na mniejszą skalę. Główny bohater wpada w pętlę czasową, która za każdym razem, gdy ginie na polu bitwy, przywraca go do życia, cofając do dnia przed bitwą o Japonię. Odnalezienie się w takiej sytuacji nie jest łatwe, przez co Keiji na początku jest zmieszany i nie za bardzo wie, co się dzieje. Gdy wreszcie to sobie uświadamia i poznaje kolejne zasady rządzące tą niesamowitą czasową anomalią, historia przybiera szaty typowej opowieści w stylu „od zera do bohatera”. Dzięki możliwości ciągłego ożywania i ponownego uczestnictwa w bitwie, Keiji samodoskonali się w walce i obmyśla nowe techniki walki z mimikami. Wydawać by się mogło, że taki zabieg zabije całą dynamikę mangi, jednak według mnie jest to strzał w sedno, pokazujący różne drogi do celu. W przedziwny sposób ta pętla czasowa pokazuje mozolny proces budowania charakteru, dążenia do sukcesu i niepoddawania się po porażce.
Kreska autorstwa Takeshiego Obaty w All you need is kill może się podobać, jest żywa i doskonale oddaje dynamikę walki w automatycznych kombinezonach bojowych i nie tylko. Sceny bojowe należą do bardzo widowiskowych i brutalnych, Keiji co chwilę ginie, aby odrodzić się i zmienić podejście i zrobić czasami tylko kilka kroków więcej niż poprzednim razem.
Dialogi pomiędzy bohaterami, wypadają naturalnie i przekonująco, nie ma w nich zbędnego patosu czy silenia się na nieśmieszne żarty. Bohaterką drugoplanową tego tomu jest Rita "stalowa suka" Vrataski, będąca najskuteczniejszym żołnierzem amerykańskiego oddziału stacjonującego w bazie Flower Line. Jej pseudonim nie jest bezpodstawny, na polu bitwy niepozorna dziewczyna przeistacza się w prawdziwego demona wojny, Valkirię, która jest nie do zatrzymania. Jej wątek zostaje znacznie rozwinięty w kolejnym tomie All you need is kill.
Manga jest godna polecenia, chociaż motyw z powtarzaniem raz po raz tej samej bitwy mógłby razić, to tutaj jego realizacja przebiegła wyjątkowo dobrze. Akcja ukazywana jest z nieco innej perspektywy za każdym razem, gdy Keiji wyciąga wnioski po swojej kolejnej śmierci. Droga, jaką przebywa ustawicznie umierając sprawia, iż metodą prób i błędów, staje się zaprawionym w bojach żołnierzem, którego technika wszystkich wprawia w osłupienie.
All you need is kill od strony strukturalnej jest motywem dnia świstaka połączonym z inwazją w stylu Neon Genesis Evangelion, tyle że w regularnej armii i na mniejszą skalę. Główny bohater wpada w pętlę czasową, która za każdym razem, gdy ginie na polu bitwy, przywraca go do życia, cofając do dnia przed bitwą o Japonię. Odnalezienie się w takiej sytuacji nie jest łatwe, przez co Keiji na początku jest zmieszany i nie za bardzo wie, co się dzieje. Gdy wreszcie to sobie uświadamia i poznaje kolejne zasady rządzące tą niesamowitą czasową anomalią, historia przybiera szaty typowej opowieści w stylu „od zera do bohatera”. Dzięki możliwości ciągłego ożywania i ponownego uczestnictwa w bitwie, Keiji samodoskonali się w walce i obmyśla nowe techniki walki z mimikami. Wydawać by się mogło, że taki zabieg zabije całą dynamikę mangi, jednak według mnie jest to strzał w sedno, pokazujący różne drogi do celu. W przedziwny sposób ta pętla czasowa pokazuje mozolny proces budowania charakteru, dążenia do sukcesu i niepoddawania się po porażce.
Kreska autorstwa Takeshiego Obaty w All you need is kill może się podobać, jest żywa i doskonale oddaje dynamikę walki w automatycznych kombinezonach bojowych i nie tylko. Sceny bojowe należą do bardzo widowiskowych i brutalnych, Keiji co chwilę ginie, aby odrodzić się i zmienić podejście i zrobić czasami tylko kilka kroków więcej niż poprzednim razem.
Dialogi pomiędzy bohaterami, wypadają naturalnie i przekonująco, nie ma w nich zbędnego patosu czy silenia się na nieśmieszne żarty. Bohaterką drugoplanową tego tomu jest Rita "stalowa suka" Vrataski, będąca najskuteczniejszym żołnierzem amerykańskiego oddziału stacjonującego w bazie Flower Line. Jej pseudonim nie jest bezpodstawny, na polu bitwy niepozorna dziewczyna przeistacza się w prawdziwego demona wojny, Valkirię, która jest nie do zatrzymania. Jej wątek zostaje znacznie rozwinięty w kolejnym tomie All you need is kill.
Manga jest godna polecenia, chociaż motyw z powtarzaniem raz po raz tej samej bitwy mógłby razić, to tutaj jego realizacja przebiegła wyjątkowo dobrze. Akcja ukazywana jest z nieco innej perspektywy za każdym razem, gdy Keiji wyciąga wnioski po swojej kolejnej śmierci. Droga, jaką przebywa ustawicznie umierając sprawia, iż metodą prób i błędów, staje się zaprawionym w bojach żołnierzem, którego technika wszystkich wprawia w osłupienie.
Szymon Szeliski
Komiks do recenzji udostępnił jego wydawca, firma Japonica Polonica Fantastica.