Idea konkursu 48 Hour Film Project jest następująca: w dwie doby należy nakręcić i zmontować film, używając podanych rekwizytów, cytatu i bohatera. Każda ze zgłoszonych grup losuje gatunek filmowy w jakim później będzie tworzyć swoje dzieło. Można było trafić na jeden z trzynastu gatunków:
- Film kumpelski
- Komedia
- Czarna komedia
- Film detektywistyczny/policyjny
- Dramat
- Fantasy
- Film de femme (o silnej osobowości kobiecej)
- Fish out of water (o bohaterze, który znalazł się w obcym dla siebie środowisku/sytuacji)
- Horror
- Film wakacyjny
- Musical lub Western
- Romans
- Sci-Fi
- Thriller/Suspens
Jeśli wylosowany gatunek komuś wybitnie nie odpowiadał, można było wybrać „dziką kartę”, której wybranie nie pozostawiało już możliwości zmiany lub powrotu do pierwotnego gatunku:
- Film akcji
- Film przygodowy
- Film familijny
- Mockumentary
- Film o superbohaterze
- Film z epoki
- Film motywujący
- Film szpiegowski
- Film o dojrzewaniu
Po wylosowaniu gatunku, otrzymaniu wszelkich niezbędnych pozwoleń (np. na kręcenie na dworcu PKP) i dokumentów, które podczas produkcji mnożyły się w zastraszającym tempie – można było oficjalnie zacząć produkcję!
Nasza grupa składająca się z Marty, Agaty, Kacpra, Pawła, Bartka i mnie, postanowiła cały piątkowy wieczór poświęcić na obmyślenie scenariusza filmu, poszczególnych scen, doborze aktorów i zaplanowanie kolejnych kilkudziesięciu godzin w taki sposób, aby wykorzystać je jak najlepiej. Wylosowaliśmy gatunek "film kumpelski", co nawet nam odpowiadało, a pozostałe warunki postawione przez organizatorów które obowiązkowo musiały znaleźć się w filmie były następujące:
Nasza grupa składająca się z Marty, Agaty, Kacpra, Pawła, Bartka i mnie, postanowiła cały piątkowy wieczór poświęcić na obmyślenie scenariusza filmu, poszczególnych scen, doborze aktorów i zaplanowanie kolejnych kilkudziesięciu godzin w taki sposób, aby wykorzystać je jak najlepiej. Wylosowaliśmy gatunek "film kumpelski", co nawet nam odpowiadało, a pozostałe warunki postawione przez organizatorów które obowiązkowo musiały znaleźć się w filmie były następujące:
- rekwizyt: pompony,
- bohater: Tomek/Joanna Karat – inżynier
- tekst: „Jesteś zmienna jak sygnalizacja świetlna”.
Rozmowy na temat fabuły zakończyły się około godziny 2 w nocy i szczerze miałem wrażenie, że nie ustaliliśmy zbyt wiele. Koncept był bardzo ogólny, ale wszyscy poza Pawłem, braliśmy udział w takim przedsięwzięciu po raz pierwszy. Słowa Pawła, który był odpowiedzialny za filmowanie, że „w tej edycji jest o wiele lepiej niż wtedy” jakoś nie budziły niczyjego optymizmu, zwłaszcza, że kolejnego dnia zaczęliśmy wszystko robić z trzy godzinnym opóźnieniem.
Cała sobota przeznaczona była na produkcję. Nie mieliśmy wymyślonych żadnych dialogów, więc zwyczajnie z nich zrezygnowaliśmy. Zwłaszcza, że okazało się, że mam zagrać w naszym filmie i to u boku kolegi Pawła, który jest zawodowym aktorem. Cóż, show must go on, nawet pomimo nie najlepszej pogody i kaca po wielkiej dyspucie z dnia poprzedniego o kształcie filmu.
O dziwo, wspomniany aktor, Michał, tchnął w nas nadzieję i swoim doświadczeniem pokierował nami tak, że całość zaczynała nabierać rumieńców. Agata i Marta załatwiły znajomych z rowerami, którzy byli statystami. Jeśli ktoś z Was to czyta to dzięki wielkie, że się pojawiliście!
Pomimo naszej Gwiazdy Polarnej czyli Michała, oczywiście nie obyło się bez trudności. Rowery za nic nie chciały się zmieścić do samochodu Kacpra, więc trzeba było nimi pojechać na kolejny plan, a zimny wiatr wcale w tym nie pomagał.
Finalnie udało nam się doprowadzić do końca większość zaplanowanych scen i ujęć, co zakrawało na cud. Wszyscy zasłużyliśmy na trochę snu, przed następnym dniem, gdzie trzeba było złożyć to co spłodziliśmy. A to czego nie udało się zrobić, przecież „doda się w postprodukcji”.
Niedziela to dzień montażu, stworzenia napisów końcowych, podłożenia muzyki, edycjji kolorów itd. Ponownie nie obyło się bez opóźnienia (byliśmy bardzo wyluzowani), jednak nikt jakoś się tym specjalnie nie przejął. Jeśli miałbym wskazać, co było najtrudniejszym zadaniem ostatniego dnia konkursu, to zdecydowanie wybór tytułu dla filmu. Było wiele propozycji, większość była jednak tylko żartami, które rozluźniały atmosferę, bo do godziny oddania filmu zostało niepokojąco mało czasu. Praca pod presją była motywująca i ekscytująca. Czy nam się uda? Czy zdążymy? Czy jeśli efekt naszej pracy będzie niezadowalający to rezygnujemy, czy robimy sobie siarę?
Nerwowo palone papierosy, kawa, pizza i niekończące się rozmowy, na temat ostatecznego kształtu filmu. Paweł, jako członek ekipy odpowiedzialny za montaż, tego dnia miał zdecydowanie najwięcej pracy. Rendering nie był tak długi jak się tego spodziewaliśmy. Udało nam się wyrobić ze wszystkim, pół godziny przed wyznaczoną przez organizatorów godziną oddania filmów. Duża ulga i satysfakcja, w końcu udało nam się nakręcić czterominutowy film w dwie doby! Projekt oddany, teraz byle do środy, gdy we wrocławskim kinie Nowe Horyzonty odbędzie się projekcja filmów z naszej grupy.
Całe doświadczenie zapamiętam bardzo pozytywnie, kreatywne działanie z grupą utalentowanych ludzi zawsze jest przyjemnością. Na koniec zapraszam do obejrzenia Nigdy nie jest za późno, filmu kumpelskiego, naszego autorstwa: